Jerzy Marek Nowakowski Jerzy Marek Nowakowski
101
BLOG

JP I JK

Jerzy Marek Nowakowski Jerzy Marek Nowakowski Polityka Obserwuj notkę 69

 

JP I to wcale nie Jan Paweł I tylko Józef Piłsudski. Otóż przeglądając kiedyś w archiwum dokumenty Walerego Sławka z czasów prac nad Konstytucją Kwietniową. I na marginesie jednego z nich notka - cytuję z pamięci - że "zdaniem Komendanta Polacy każdy wybór przyjmują niechętnie za to rozwiązania narzucone z góry akceptują niesłychanie łatwo". Zacytowałem te słowa w którejś z książek, ale powtarzam teraz w Salonie, bo wydaje się, że Marszałek uchwycił jakąś naszą cechę narodową bardzo ważną w kontekście wyborczym. Bo w gruncie rzeczy polscy wyborcy (przynajmniej ci sondażowi, ale realni chyba też) najchętniej głosują na tych, którzy uwalniają ich od trudu myślenia o życiu publicznym. Niebywała popularność Piłsudskiego brała się właśnie z tego, że umiejętnie zbudował przekonanie, iż Dziadek w Belwederze myśli o Polsce więc my możemy się zająć naszymi małymi sprawami. Podobne przekonanie, choć nie sądzę iżby była to socjotechnika, zdaje się budować Jarosław Kaczyński. Stąd nieustanne dyskusje o jego strategii i mniej lub bardziej machiawelicznych pomysłach. A że chętnie przyjmujemy rozwiązania narzucone z góry to sondaże przy znacznej niechęci społecznej do premiera jednocześnie dają cały czas stabilną (nawet rosnącą jak wskazują dzisiejsze sondaże) pozycję PiS.

Nie wykluczone, że spora część tzw. wykształciuchów dotychczas obrażonych na Kaczyńskiego po operacji Lepper + Gombrowicz uzna, iż długofalowy plan JK, aby utopić przystawki w rządzeniu a następnie zniszczyć i przegonić ze sceny politycznej (a sądzę, że taki plan rzeczywiście był) jest dowodem na polityczny geniusz premiera i powodem, by na PiS zagłosować. Niewątpliwie bowiem ostatnie tygodnie to czas testowania możliwości poszerzenia potencjalnego elektoratu. 

Trochę śmieszą mnie dyskusje takie jak w radiu TOK czy rozważania Toka Wołka w GW pod hasłem będą wybory czy nie będą. Elementarzem dziennikarskim jest zadanie sobie kilku pytań: czy PiS zarezerwował bilboardy i na kiedy, czy premier zatęsknił nagle za kontaktem z wyborcami czy może opracował plan podróży po Polsce zanim odpalono afery ostatnich tygodni. Jeśli na oba pytania odpowiemy tak, to wiadomo, że strategiczna decyzja o wyborach zapadła. Pytanie kiedy i w jaki sposób zostaną one rozpisane. Tutaj można oczekiwać  prawnokonstytucyjnych niespodzianek. 

No i poszukiwania alternatywnego planu B czyli bezpiecznika uniemożliwiającego konstruktywne votum nieufności a w razie gwałtownego odwrócenia się społecznych sympatii umożliwiającego trwanie rządu do bardziej sprzyjających okoliczności.

W przekonaniu o decyzji wyborczej utwierdza mnie kilka ekspertyz gospodarczych z ostatnich dni, mówiących o zagrożeniu słabnięciem koniunktury. A także wyższej inflacji podrożeniu kredytu i paru innych niedobrych sygnałach z rynku. Jeśli wybory byłyby wygrane to mamy potwierdzony i wzmocniony mandat rządzenia oraz realną szansę na POPiS jeśli będą przegrane to przy silnym wecie prezydenckim i słabości ew. koalicji POLiD można bić jak w bęben w liberalną zarazę która zubaża obywateli a jeszcze przy okazji legitymizuje komunistów. I liczyć na wybory prezydenckie.

Kluczem do zrozumienia sytuacji jest wszakże przytoczony na wstępie cytat z Piłsudskiego. Polska nie jest społeczeństwem obywatelskim (mam nadzieję że jeszcze a nie w ogóle) i Polacy chętnie rezygnują z własnej decyzji na rzecz silnej władzy, albo też władzy robiącej wrażenie, że jest silna. A prężenie muskułów Bracia opanowali do perfekcji.

Kłopot w tym, że poza PR natrafiamy w polityce państwa na coraz większe mielizny, których Braciom nie udaje się ominąć. Najtrudniej idzie im w polityce zagranicznej, po prostu dlatego, że tutaj słychać nieustanne "sprawdzam". A Kaczyńscy do prowadzenia prawie wszystkich czysto politycznych spraw (do nich należy i polityka zagraniczna) dobrali sobie posłusznych sierżantów. Znowu można szukać analogii do Piłsudskiego, który bardzo lubił Sławoja Składkowskiego m.in. za psie oddanie i nie zadawanie pytań.   

Za Piłsudskim stała wszakże wizja nauczenia Polaków szacunku do państwa i setki znakomitych umysłów polskiej inteligencji. To ratowało go przed zatonięciem w bagnie IV Brygady i to dało mu miejsce w historii. Za Braćmi wlecze się coraz liczniejszy eszelon czwartobrygadowych bojowników o Polskę, o których w opozycji przed 1989 r. nikt nie słyszał, rzedniejącą grupa młodzieży i nic więcej. Bez tych, którzy nie chcą na wiarę przyjmować "rozwiązań narzuconych z góry" niewiele sie zbuduje.  Można być może wygrać kolejne wybory. Ale to trochę za mało jak na zapowiadaną rewolucję. W odróżnieniu od czasów Piłsudskiego na razie mamy rewolucyjne konsekwencje bez rewolucji. Jako zatwardziały konserwatysta brakiem rewolucji się nie martwię. Martwię się natomiast spowolnieniem budowy instytucji społeczeństwa obywatelskiego  i powrotem przekonania o wszechmocy państwa.

Bracia Kaczyńscy nawet pospołu Piłsudskim nie są. A PO choruje na syndrom opisany zjadliwie przez Aleksandra Smolara - Jest jak bohater pytania o szczyt lenistwa. Jest to pan znajdujący się z dziewczyną w sytuacji jednoznacznej i czekający na trzęsienie ziemi. Trzęsienia ziemi nie będzie. Ale powolne rozmywanie się szans na modernizację Polski jak najbardziej.

Za Lepperem i Giertychem nikt tęsknić nie będzie. Oby obecny styl rządzenia nie obudził jednak tęsknoty za Kwaśniewskim. Tak jak styl rządzenia w czasach Piłsudskiego wyniósł na piedestał Sikorskiego i Mikołajczyka.   

złośliwy, nadkrytyczny a serio mówiąc to większość bywalców pewnie mnie zna osobiście i ma wyrobione zdanie

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka