Jerzy Marek Nowakowski Jerzy Marek Nowakowski
94
BLOG

Anna 400 dni

Jerzy Marek Nowakowski Jerzy Marek Nowakowski Polityka Obserwuj notkę 77

 

Znowu trwa publicystyczny kontredans wokół pani minister Fotygi. I w komentarzach po niedawnym blogu Łukasza Warzechy pojawiły sie inwektywy i zarzuty - lubi nie lubi, a generalnie cała rozmowa toczyła się w tonie wyznaczonym przez polityczną pyskówkę, nieustannie dominująca nad polskim życiem publicznym.

Przyznam tymczasem, że nieustanną żenująca pseudodyskusją zacząłem być zmęczony. Niedawno w radio miałem okazję uczestniczyć w debacie o polityce zagranicznej. Miałem za współdyskutantów polityka PiS i PO. Obu panów znam i sznuję od lat. Co więcej zakładam, że i oni darzyli się wzajemnie sporym szacunkiem i pewną dozą sympatii. Kiedyś. Przed mikrofonem doszło do - niczym nie uzasadnionej (przynajmniej jeśli idzie o meritum) wymiany zdań kończącej się klasycznym "ja panu nie przerywałem". I zacząłem się zastanawiać, co się porobiło z ludźmi, którzy w istocie niewiele różnią się poglądami, którzy mają ładne opozycyjne (i wspólne!) karty z czasów komuny. "Nasza klasa" Kaczmarskiego to Wersal i salon w porównaniu z permanentną wojną na górze jaką sobie fundujemy w ostatnich kilkunastu miesiącach.

Ale nie chciałbym aby były to wynurzenia sieroty po POPiSie. Teksty w Dzienniku i paru innych gazetach wystarczą. Bardziej jeszcze irytujące jest to, że żenujące pyskówki zamordowały normalną debatę publiczną. Sprawa dymisji pani Fotygi jest tego modelowym przykładem. W komentarzu do wypowiedzi Łukasza Warzechy napisałem, że jedyne zalety pani Anny F. to głębokie zaufanie jakim obdarzają ją premier i prezydent (to poważny atut polityczny, co mówię całkiem serio)oraz dobry angielski. Ok. tylko to o wiele za mało by kierować polityką zagraniczną poważnego państwa. Ten zestaw zalet doskonale by się sprawdził gdyby AF była doradcą albo asystentem jednej z decydujących person. Minister SZ ma być menadżerem resortu, a przede wszystkim człowiekiem inspirującym myślenie o celach i zadaniach państwa. Urzędnicy i eksperci powinni zasypywać Pania Minister pomysłami i koncepcjami. Jej zastępcy powinni te pomysły filtrować i najciekawsze przedstawiać do decyzji ministra. Wokół MSZ powinny kłębić się think tanki ze swoimi analizami i opracowaniami.

A jak jest? Martwa pustynia. Uczestnicy jedynego forum intelektualnego - prezydenckich spotkań w Lucieniu wychodzą stamtąd z przekonaniem, że sobie pogadali, ale tak na prawdę to nikt nie ma ochoty słuchać tego co mają do powiedzenia.

Negocjacje brukselskie kolejny raz udowodniły, że król jest nagi. Że nie mamy jakiegoś strategicznego, wieloletniego planu w polityce zagranicznej. Że na własne życzenie sprowadzamy sie do roli przedmiotu polityki stosując strategię reaktywną. Ktoś coś zaproponuje i wtedy z mozołem wyduszamy z siebie jakąś reakcję. Ale czy wiemy jaką rolę w Europie chcemy odgrywać? Czy chcemy być najmniejszymi z dużych czy może największymi z małych wśród państw UE? Czy chcemy być na socjalnym południu, żądającym dopłat rolnych i rozbudowanego socjalu, czy może na północy dążącej do likwidacji CAP i rozbudowy nowoczesnych technologii? A dlaczego wołamy wielkim głosem, że tarcza antyrakietowa to dwustronny biznes polsko-amerykański i wara NATO od niej? Skoro Pakt Atlantycki ma być ofertą polityczną dla Gruzji i Ukrainy oraz gwarantem bezpieczeństwa Bałtów? A może wiemy czego chcemy zamiast Gazociągu Północnego? Mówimy przecież, że nie interesuje nas Jamał II a nazwa Amber mówi coś jedynie małej gromadzie specjalistów. I tak dalej. A może budujemy europejską infrastrukturę? Drogi jakie są każdy widzi. Jeśli zaś coś się robi to na osi wschód zachód. Z północy na południe - czyli w bardziej europejskim kierunku przejechać da się głównie traktorem.

Polityka zagraniczna, która we współczesnej Europie zajmuje ponad połowę aktywności rządów została sprowadzona do roli taniej propagandówy i zdywersyfikowana pomiędzy resortowe poletka. Co innego robi Gospodarka, co innego MSW co innego skarb. Własną politykę mają oczywiście kancelarie prezydencka i premierowska obie izby parlamentu i Bóg wie jeszcze kto. A MSZ, który zgodnie z konstytucją ma to wszystko koordynować stosuje głównie politykę ukrywania informacji co prowadzi wyłącznie do wpadek i irytacji zarówno naszej jak naszych partnerów.

Konkludując - wniosek PO jest oczywiście potężnym wsparciem dla pani Anny Fotygi. Bracia prowadzący politykę niesłychanie osobistą nie zgodzą sie w takiej sytuacji na jej odejście. Tymczasem zamiast pustego składania kolejnych niemożliwych do realizacji votów nieufności należałoby podjąc publiczną dyskusję nad rzekomymi sukcesami MSZ. Pomijam kuriozum europejskie jakim jest nie posiadanie ambasadora w kraju prezydencji (szukałem podobnych przykładów z ostatnich lat w całej Europie ale nie udało mi się znaleźć) wtedy gdy zwyczajowo na parę lat wcześniej przygotowuje się specjalnie najlepszego dyplomatę , by w czasie prezydencji rezydował w kraju przewodniczącym Unii. Ale kolejne nasze negocjacje są w istocie dowodem bezsiły. Veto w Unii może wnieść każdy , zbudowac poparcie dla własnych projektów to jest esencja Unii. Tak krytykowany rząd Buzka potrafił załatwić Niceę. W ostatniej chwili. Nie będąc członkiem Unii potrafiliśmy wtedy zablokować poparcie Brukseli dla projektu gazociągu pod Bałtykiem. Do tej pory jest to projekt niemiecko-rosyjski a nie rosyjsko europejski. I tak dalej. A jedynym widocznym sukcesem ostatnich miesięcy jest deklaracja soliidarności europejskiej złożona przez Merkel i Barroso w Samarze.

Trochę to mało. Na Litwie nie wykorzystujemy faktu posiadania Możejek. Pozostałe kraje bałtyckie oddalaja się od Polski nie otrzymując żadnych sygnałów dotyczących możłiwej współpracy. Z Ukrainą rozmawiamy nieustannie o wirtualnym rurociagu Odessa-Brody. Kluczowa dla polityki wschodniej Rumunia nie istnieje w naszej polityce. Grupa Wyszehradzka została ostatnio pochowana w grobowcu Eurokonstytucja. USA ustami prezydenta nas pobłogosławiły, choć szczerze mówiąc wolałbym dostać ze dwie baterie rakiet zamiast ciepłego słowa. Rosja i Niemcy to permanentny impas bez pomysłu na jego przełamanie. Świat arabski jest w naszej myśli politycznej obecny wyłącznie w osobach bliźniaczek syjamskich sponsorowanych przez Króla Arabii Saudyjskiej. Nadzeja Amerykanów, że Polska wykorzysta swoje dobre relacje z Arabami czy z Iranem w interesie wspolnej polityki Zachodu chyba już padły. Z tej wyliczanki "sukcesów" można zrobić sporą książkę.

Bracia Kaczyńscy dochodzili do władzy ponieważ przekonali obywateli, że są uczciwi oraz że wzmocnia słabe struktury państwa. I w tym drugim punkcie przyznaję się do zawodu. Państwo to nie tylko sądy i prokuratura. Państwo to polityka zagraniczna. A mając wyjątkowo dobrą koniunkturę międzynarodową nie korzystamy z dawanych nam szans. Co więcej przez brak zrozumienia polityki i gospodarki o charakterze globalnym osłabiamy swoją pozycję. Polska polityka jest prowadzona w stylu egoizmów narodowych lat trzydziestych XX wieku. Tymczasem narodowe interesy i egoizmy sie nie zmieniły, ale realizuje się je metodami wielostronnej dyplomacji kooperatywnej opartej o globalna gospodarkę. Ponieważ pani Anna Fotyga tych mechanizmów zdaje sie nie rozumieć nie jest dobrym ministrem spraw zagranicznych.

złośliwy, nadkrytyczny a serio mówiąc to większość bywalców pewnie mnie zna osobiście i ma wyrobione zdanie

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka