Jerzy Marek Nowakowski Jerzy Marek Nowakowski
168
BLOG

O sprzątaniu

Jerzy Marek Nowakowski Jerzy Marek Nowakowski Polityka Obserwuj notkę 104

 

Właśnie wracam z pierwszej rozprawy w mojej sprawie przeciwko MON. Jak to zwykle ze sprawami sądowymi bywa, zasadniczą sentencją stało się wyznaczenie kolejnego terminu rozprawy (wrzesień 11). A refleksje z rozprawy. Niestety dosyć smutne. Bo MON przysłał dwójkę radców prawnych, którzy skupili się na próbie przerzucenia gorącego kartofla pod inny adres i udowadniali, że minister obrony nie ma ze sprawą nic wspólnego. Czyli zabawa w proceduralne kruczki, którą na szczęście sędzia dosyć szybko przerwał. No ale niewiele z tego wynikło, bo pełnomocnicy Pozwanego po prostu nie byli przygotowani i nie wiedzieli za bardzo o czym mowa. Co jasno pokazuje, że główną linią obrony będzie przewlekanie sprawy. Smutne, szczególnie w świetle kilkunastu wpisów pod moim poprzednim blogiem. Kiedy ośmieliłem się zanegować nasz mniemany sukces w Brukseli odezwała się cała gromada głosów (nie mogę się oprzeć wrażeniu, że spora część z nich powstała w ramach wykonywania pracy przez autorów) obrzucających mnie błotem jako współpracownika WSI. Zero argumentów merytorycznych za to dużo poddawania w wątpliwość mojego prawa do istnienia publicznego. Szczególnie "ubawił mnie" smok5 pakując cały zapis z Raportu dotyczący mojej skromnej osoby. Polecam ten cytat, bo jeśli ktoś nie jest zacietrzewionym fanem Antoniego M. to z łatwością zauważy, że ten uroczy cytaci dowodzi jednej rzeczy - całkowitej niewiedzy WSI o życiu politycznym tamtego czasu. Bo nic się nie zgadza. Przypominam jest rok 2002 a tutaj Kazimierz Ujazdowski rzekomo jest działaczem SKL, moi rzekomi polityczni patroni są juz dawno poza polityką, żadnych spotkań PO-PiS nie było itd. Kompletna bzdura. Jak się domyślam był to wynik przypadkowego spotkania z jednym z szefów wojskowego wywiadu, którego spotkałem przypadkowo na ulicy i zamieniłem parę zdań pod hasłem co u pana słychać. Ten zaś przefiltrował to przez własną wiedzę - raczej nikłą oraz potrzeby swoich przełożonych i nadużywając mojego zaufania zrobił notatkę . A polityczni "przyjaciele" zatarli łapki z radości i polecieli z tą notatką do Braci, żeby mnie utopić.

W gruncie rzeczy jedyne pytanie jakie można zadać to to czy miałem prawo mieć znajomego oficera WSI? Przypominam różnym pyskaczom, że nie było to SB, nie był to PRL, w 2002 roku, 13 lat po odzyskaniu niepodległości rozmawiam z facetem dopuszczonym do najściślejszych tajemnic państwa. Nie przekazuję mu żadnych tajemnic, nie otrzymuję schowanych pod płytą chodnikową zadań. Po prostu uważam, że facet, dyplomata i wysoki oficer jest luźnym znajomym. Godnym tego, żeby mu poświęcić 20 min. rozmowy . Skądinąd sam dowiaduję się od niego w jej czasie ciekawych rzeczy o świecie arabskim skąd wrócił bo był attache wojskowym.

Jeszcze jedno zastrzeżenie. Nie jestem wtedy dziennikarzem, jestem czynnym politykiem. Ale w istocie jest to pytanie o jedną rzecz, Czy ludzi ze specsłużb należy traktować jak zadżumionych i omijać szerokim łukiem czy traktować jak normalnych funkcjonariuszy państwa. AM nie udowodnił wcale, że WSI były jakąś szczególną organizacją przestępczą trzęsącą życiem gospodarczym i politycznym. Raczej udowodnił nieudolność i małe przekręty. Jeśli facet, który w notatce wykazuje się całkowitą nieznajomością realiów politycznych ma być naczelnym manipulatorem WSI to dziękuję.

Mam nadzieję, że we wrześniu sąd nie da się wpuścić w dalsze przeciąganie sprawy. Mam również nadzieję, że Bracia przestaną dawać wiarę paranoicznym wizjom Antoniego, bo juz się na nich solidnie sparzyli. Krótko mówiąc moja sprawa dowodzi, że WSI należało rozwiązać ale nie za to że było ośmiornicą oplatającą Polskę tylko za głupotę, nieprofesjonalizm i wredność. To ostatnie jest szczególnie przykre, bo nadużywanie zaufania do tego żeby pisać notatki mające podbić swoje znaczenie w oczach przełożonych nie bardzo licuje z honorem polskiego oficera.

Natomiast jeśli ktoś jak komentatorzy poprzedniego bloga ma ochotę obrzucać mnie wyzwiskami to bardzo proszę robić to po nazwisku, a nie pod pseudonimem. Z sądowych odszkodowań od takich osób zobowiązuję się wydać przyjęcie dla bywalców Salonu 24.

Zaś wracając do mojego procesu. Próby przeciągania sprawy i chowania głowy w piasek wobec oczywistego świństwa jakie zrobiło Państwo osobie prywatnej są zwyczajnie obrzydliwe. Jestem za tym, żeby pan Macierewicz, który się sprytnie schował za bardzo złą ustawą o ujawnieniu Raportu stanął uczciwie i uczciwie udowodnił mi donosicielstwo. Podobnie jak paru innym osobom, które pomówił. Jeśli tego nie potrafi zrobić to sam jest zwyczajnym tchórzem i manipulantem.

Skoro z obrzydzeniem w ogóle mówię o całej tej sprawie, to jeszcze jedno zdanie - świadomie wpisałem przy swoim nazwisku pierwsze zdanie - że sprzątam po Raporcie. Dlatego, żeby mi nikt nie zarzucał, iż ukrywam fakt umieszczenia mnie w nim, to raz. A dwa, żeby powiedzieć, iż to sprzątanie dotyczy mojego życia zawodowego i osobistego, które w wyniku podłości jednych i małości drugich zostało znacznie skomplikowane.

Nikomu, nawet chamowatym komentatorom nie życzę takiej przyjemności, zwłaszcza jeśli cios pada z ręki politycznych przyjaciół i ludzi, których się darzy szacunkiem (bo wbrew pozorom jest to właściwe określenie mojego stosunku do Braci).

Tyle o WSI i sprzątaniu. Obiecuję nie pisać na ten temat więcej do września, kiedy proces powinien doprowadzić do konkluzji i wyroku.

złośliwy, nadkrytyczny a serio mówiąc to większość bywalców pewnie mnie zna osobiście i ma wyrobione zdanie

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka